Test zabawki Trixie Gambling Tower

Zabawki na inteligencję dla czworonogów cieszą się coraz większą popularnością. Nie ma w tym nic dziwnego – uczą psa myślenia i analizowania, a do tego pogłębiają więź z opiekunem. Są niezastąpione w długie, zimowe wieczory, kiedy chcemy nieco zmęczyć naszego pupila. Pamiętajmy, że wysiłek umysłowy jest niemal tak samo ważny (a w przypadku niektórych ras nawet ważniejszy) niż fizyczny.

Moje dziewczyny uwielbiają takie zabawy. W domu miałyśmy dotąd tylko jedną zabawkę na inteligencję, kupioną w pewnym popularnym markecie, ale była dla nich tak prosta, że ogarnęły wszystko już podczas pierwszej sesji! Niedawno w nasze łapki trafiła kolejna zabawka, tym razem ze sklepu allezoo.com.plTrixie Gambling Tower. Jesteście ciekawi, jak poradziły sobie z nią małe czarne?

Dane techniczne

Na początku trochę cyferek – średnica zabawki wynosi 25 cm, a wysokość 27 cm. Zabawka posiada trzy szufladki i trzy stożki. Ma gumowe podstawki, które – jak się wkrótce dowiecie, nie spełniają do końca swojej funkcji. Dostępna w dwóch kolorach: takim jak na zdjęciu oraz w czarnym z niebieskimi szufladkami i zielonymi stożkami. Cała zabawka zrobiona jest z plastiku. Dotarła do mnie w funkcjonalnym pudełku, złożona w części. Do zestawu dołączona jest książeczka z instrukcją.

Dla kogo?

Poznaliście już dane techniczne i pewnie domyśliliście się, że zabawka przeznaczona jest dla piesków ras małych. Ponadto, obawiam się, iż nie przeżyłaby kontaktu z psem, który ma tendencję do niszczenia – jest dość delikatna. Szufladki są luźne i nawet uderzenie łapą sprawia, że się przesuwają (na końcu postu zamieściłam filmik, zobaczycie tam, co mam na myśli). Biała nakładka na samej górze jest zdejmowana (to oczywiste, inaczej nie dałoby się wrzucić tam smaczków), ale również według mnie nieco za luźna. Mimo gumowych podstawek, zabawka nie trzyma się dobrze podłoża (ja testowałam na dwóch rodzajach paneli) i przesuwa, jeśli pies ją popchnie. W skrócie – zabawka dla piesków subtelnych i delikatnych, takich, które myślą jak Tosia, a nie próbują na chama wydostać smaczki (jak Nutka). Oczywiście, każdy pies (nawet najspokojniejszy!) podczas użytkowania zabawki musi być pod kontrolą opiekuna.

Jak to działa?

Ja też się nad tym zastanawiałam, kiedy pierwszy raz ujrzałam zabawkę! Wygląda dość… kosmicznie, niczym urządzenie do sterowania rakiet czy miotacz ognia.
Zacznijmy od łatwiejszego, czyli stożków. Zabawka posiada okrągłe zagłębienia, do których wrzucamy smakołyk (lub dwa) i przykrywamy stożkiem. Tu sprawa jest prosta, wystarczy, aby piesek przewrócił/podniósł stożek i wydostał przysmak. Myślę, że nawet najleniwszy czworonóg sobie z tym poradzi. 😉
Przyjrzyjmy się szufladkom, czy też inaczej – tackom. Nie dość, że piesek musi pociągnąć za sznurek, aby wysunąć szufladkę, powinien to zrobić w odpowiedniej kolejności. Jeżeli zacznie od góry, smakołyki będą spadać piętro niżej, ale nie wypadać poza zabawkę. Wówczas musimy pieska nagrodzić, aby wiedział, że robi dobrze. Warto, aby znał komendę „trzymaj” – uwierzcie mi, to wiele ułatwia. Reasumując: za każdorazowe pociągnięcie sznurka, pies otrzymuje nagrodę. Wkrótce powinien zrozumieć, na czym to polega i ciągnąć sznurek sam z siebie (chyba, że jest Nutką i nie zwraca uwagi na podpowiedzi, bo wie lepiej). Sami widzicie, jakiej koncentracji i skupienia wymaga zabawka. Pies musi nauczyć się kojarzyć fakty i łączyć ze sobą poszczególne następstwa swoich działań.

Testy małych czarnych

Okej, teraz najważniejsze – próba Tosi i Nutki!
Tosia uwielbia się uczyć. Pięknie się skupia i analizuje, umie ponad 30 sztuczek i wiele komend przydatnych w życiu codziennym. Nigdy nie miała problemu z nauką, to taka klasowa kujonka, która zrobi wszystko, aby przypodobać się nauczycielowi. Nauczy się w weekend wszystkich miast w Europie, a obudzona w środku nocy wyrecytuje „Lalkę” i opowie ze szczegółami o wszystkich postaciach (nawet, jeżeli przeczytanie tej książki było dla niej męką, ale czego się nie robi dla oceny celującej).
Nutka to jej przeciwieństwo. Zdobywanie nowych umiejętności idzie jej bardzo opornie, potrzebuje wielu powtórzeń. Ma problem ze skojarzeniem, że dana czynność oznacza nagrodę – wykona komendę dobrze trzy razy pod rząd, ale za czwartym gubi móżdżek i zapomina, co właściwie tu robi. W klasie byłaby tą dziewczyną, która siedzi w ostatniej ławce, rzuca papierkami w nauczyciela i wagaruje, a sprawdziany olewa. Przechodzi do następnej klasy z litości i dlatego, że nauczyciele nie chcą się z nią dłużej męczyć, zachowanie ma co najwyżej niepoprawne. Oj, ciężkie życie z tą Nutką, nie da się ukryć. A może myślę tak tylko dlatego, że przyzwyczaiłam się do uczenia Tosi, która wszystko łapie w mig? Może Tosia jest wyjątkowo mądra, a Nutka po prostu przeciętna, normalna?

Po przydługim wstępie, przejdźmy w końcu do meritum.
Tosia potrafi komendę „trzymaj”. Zaczynałyśmy od nauki trzymania ołówka, przechodząc do coraz trudniejszych przedmiotów. Z Nutką próbowałyśmy, ale ona jest jeszcze na takim etapie, kiedy uważa, że skoro jej coś daję do pyszczka, to znaczy, że może sobie to wziąć i pogryźć. Na razie odpuściłyśmy, wrócimy do tego za jakiś czas, jak wydorośleje i po głowie przestaną jej biegać jednorożce (nie ściemniam, widziałam na własne oczy). Kontynuując, Tosia uporała się raz dwa ze stożkami (nasza poprzednia zabawka działała na podobnej zasadzie), a potem usiadła i patrzyła na mnie pytająco. Pokazałam jej sznureczek i wymówiłam magiczne „trzymaj” – chwyciła go i nieśmiało pociągnęła, po czym spotkała się z moim aplauzem i nagrodą w postaci smaczka. Wkrótce wiedziała, iż pociągnięcie za sznureczek oznacza nagrodę (zaczęłyśmy od górnej szufladki, żeby zrozumiała, że nie za każdym razem z zabawki wypada jedzenie). Kiedy wyciągnęła już kilkukrotnie każdą półeczkę i wiedziała, że w końcu wszystkie smakołyki wylecą, cwana wykombinowała co zrobić, żeby częściej dostawać nagrodę. Ciągnęła za sznurek delikatnie, kawałek po kawałeczku, żeby otrzymać chrupek po każdym pociągnięciu. Kiedy przestałam ją nagradzać za pociągnięcie sznurka, wyciągała całą szufladę za jednym razem. Sprytnie, prawda? Wiecie już, jak poprawnie korzystać z zabawki, więc teraz dla porównania opowiem Wam o sposobie Nutki.
Nutka uporała się z zabawką, delikatnie rzecz ujmując, na chama. Na nic moje podpowiedzi, próby tłumaczenia (po psiemu oczywiście). Ona ma swój plan na życie i na to, jak wydostać jedzenie. W skrócie, uderzała łapką i trącała (chyba za delikatne słowo?) pyszczkiem tak długo, aż wszystkie smakołyki wypadły. Zresztą, zobaczycie na filmiku i zrozumiecie, dlaczego zabawka nie nadaje się dla niedelikatnych psów. Aczkolwiek, zabawka Nutkę wymęczyła, bo też musiała myśleć i kombinować – jak uderzyć, żeby zdobyć jedzenie? Więc, summa summarum zabawka w przypadku Nusi również swoją rolę spełniła. Nutka waży całe pięć kilo, więc nie dała rady swoją siłą popsuć zabawki, ale większy piesek na pewno byłby w stanie.

Czy warto kupić zabawkę?

Moim zdaniem, jak najbardziej tak. Jeżeli posiadacie pieski, które odpowiadają opisowi – małe, chętne do nauki, stosunkowo delikatne – zabawka na pewno przypadnie do ich gustu. Być może za kilka lat Nutka dorośnie do zabawki, na razie to jedenastomiesięczny berbeć, od dzieci nie można wymagać zbyt wiele. Koniecznie sprawdźcie zabawkę w sklepie AlleZoo! Poniżej obiecany filmik, być może on rozwieje Wasze wątpliwości.

Macie jakieś zabawki umysłowe dla swoich pupili? Jak Wasze pieski sobie z nimi radzą?

Posts created 16

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

Related Posts

Begin typing your search term above and press enter to search. Press ESC to cancel.