Kot do adopcji

Wywiad z wolontariuszką Fundacji „Koci Zakątek” we Wrocławiu

Niedawno odwiedziłam Fundację „Koci Zakątek” we Wrocławiu i zrobiłam wywiad z wolontariuszką – Darią Dopytałą. Jako wolontariuszka, Daria sprawuje opiekę nad kotami oraz sprawami organizacyjnymi Fundacji. Prywatnie jest studentką i opiekunką dwóch przeuroczych, adoptowanych kotów. Zadałam Darii kilka pytań, aby dowiedzieć się, jak działa i czym jest Fundacja „Koci Zakątek”.

Daria z kotem Dudusiem, który szuka domku.

Jak wygląda typowy dzień w Kocim Zakątku? Czym się zajmujecie?

To zależy o kim mowa. Część osób jest odpowiedzialnych za wykonywanie dyżurów, które odbywają się dwa razy dziennie, czyli jest to karmienie, podawanie leków, sprzątanie u kotów, jeżdżenie do weterynarza. Jest tego naprawdę dużo, a od takiej bardziej organizacyjnej strony, to jest to stały kontakt z domami tymczasowymi, gdzie przebywa spora część naszych kotów. Poza tym, ogłaszamy stale nowe koty do adopcji, rozmawiamy z osobami, które chcą adoptować różne kociaki. Często dostajemy zgłoszenia o wolnożyjących kotach, które musimy wyłowić. Szukamy wówczas ekipy i ruszamy na pomoc. 

Ile kotów przebywa w Fundacji na dzień dzisiejszy? 

Na dzień dzisiejszy w Fundacji znajduje się ponad 100 kotów. Mniej więcej czterdzieści kotów przebywa w placówce, reszta mieszka w domach tymczasowych, awaryjnych i domach wolontariuszy. 

Jak wygląda Koci Zakątek? Czym dysponujecie? W jakich warunkach mieszkają koty?

Koty, które przebywają aktualnie w placówce, mają do dyspozycji trzy pomieszczenia. Jest to tak zwana bawialnia, w której większość kotów jest puszczona luzem, żyją ze sobą w zgodzie. Jest tam też kilka klatek z kotami, które jeszcze nie są gotowe do życia z innymi. Są to koty bardzo wycofane albo niedawno uratowane. Drugim pomieszczeniem jest “biuro” w którym znajdują się kolejne dwie klatki i kilka kotów, które są puszczone luzem. Trzecim pokojem jest kwarantanna, w której wszystkie koty znajdują się w klatkach, oprócz naszego małego skarba, którym jest Duduś. On jako jedyny ma tę możliwość eksploracji całego pomieszczenia. 

Skąd trafiają do Was koty? Z ulicy, od osób prywatnych, są odbierane interwencyjnie? 

Tak, tak i tak. Bardzo często są to kociaki, które na przykład zauważył gdzieś któryś z naszych wolontariuszy. Dostajemy też informacje o wolnożyjących kotach, często maluchach, wówczas organizujemy takie “łapanki”. Bywają też koty z ulicy, które są otwarte na człowieka. Zdarzają się również osoby, które otwarcie przyznają, iż sytuacja zmusiła ich do oddania kota. 

Koty mieszkające w Kocim Zakątku są często po rozmaitych przejściach. Jak sobie radzicie z tymi, które niekoniecznie łakną kontaktu z człowiekiem lub wręcz się go boją?  Możesz opowiedzieć o najtrudniejszym przypadku, z jakim miałaś do czynienia? 

Ja w Fundacji jestem dość krótko, więc jeszcze nie mam takiej historii. Koty przechodzą długi proces socjalizacji. Są to też sytuacje, gdy koty muszą przyzwyczaić się, że człowiek przebywa w tym samym pomieszczeniu. Nawet podczas dyżurów, gdy wolontariusze sprzątają klatkę, widać, że te koty są przestraszone i wycofane. W końcu nadchodzi etap z takim “kijkiem”, jest to taka poduszeczka, która pomaga przyzwyczaić kota do jakiegokolwiek dotyku. Dopiero, gdy widzimy, że kot powoli przestaje bać się dotyku, wówczas używamy ręki, staramy przyzwyczajać kota stopniowo. Wiadomo, wymaga to dużo czasu, nie jest takie proste. Są koty, które są u nas już dość długi czas i nadal są dopiero na pierwszym etapie. Tym bardziej, że zwykle te koty muszą często odwiedzać weterynarza, a co za tym idzie, obcowanie z człowiekiem kojarzy im się negatywnie. Tak naprawdę dopiero po wyleczeniu kota przechodzimy do etapu, gdy zaczynamy przyzwyczajać go do ludzkiego dotyku, pokazywania, że człowiek wcale nie jest zły. Zdarzają się “rany wojenne”, ale to nie jest nic rażącego, przede wszystkim trzeba mieć wyczucie do tych kotów. 

Ile kotów średnio miesięcznie do Was trafia? 

To zależy od miesiąca. W okresie zimowym tych kotów raczej trafia do nas mniej, Gdy zaczyna się robić cieplej, wiosna, rujki i te sprawy, kotów zaczyna pojawiać się coraz więcej. Co za tym idzie, mniej jest też adopcji, no bo wiadomo – lato, wycieczki, wakacje, nie ma czasu, żeby teraz przyjmować kota. To taka dziwna mentalność. Dlatego zimą zazwyczaj jest więcej adopcji, prezenty świąteczne…

Obie wiemy, że kastracja i sterylizacja mogłyby ogromnie zmniejszyć poziom bezdomności kotów w Polsce (i na całym świecie). Jakie ludzie mają do tego podejście? 

Jeżeli chodzi o naszą grupę wolontariuszy, to myślę, że wszyscy jesteśmy co do tego zgodni – że powinno się kastrować i sterylizować koty. My robimy to najszybciej, gdy tylko pojawia się taka możliwość. Szukamy kotom wyłącznie takich domów, w których potencjalni nowi opiekunowie są świadomi zalet płynących z kastracji. W umowie adopcyjnej jest również punkt, który jasno mówi o tym, że wykastrowanie kota jest warunkiem adopcji. Myślę, że świadomość ludzi w tej dziedzinie zmierza do przodu, ale mogłoby być jeszcze lepiej. Wiele osób nadal żyje w przekonaniu, że przecież kotek sobie sam poradzi, a małe kotki są takie słodkie, więc dlaczego mieliby kastrować. 

Jakie koty najszybciej znajdują domy?

Młode koty znajdują domy najszybciej, co jest taką dość ciekawą sprawą, ponieważ w przypadku dorosłych kotów jesteśmy w stanie je scharakteryzować. Powiedzieć, co lubią, czego nie lubią, jakie są. W przypadku młodych kotów to się nadal dopiero kształtuje, także nie ma takiej gwarancji, że na przykład ten kociak wyrośnie na takiego, jakiego oczekują opiekunowie. Bardzo często ludzie chcą młode koty, bo będą “żywe”, będą się dużo bawić i tak dalej. To tak naprawdę wyjdzie dopiero w trakcie, jaki charakter będzie miał kociak, a przy dorosłych kotach możemy to dokładnie określić. Ale małe, słodkie, przytulaśne…

Jakich domów szukacie dla swoich podopiecznych? 

Najbardziej nam zależy na domach odpowiedzialnych. Staramy się szukać osób które miały już koty i nie mają podejścia do kota jak do zabawki, tylko żywego stworzenia, członka rodziny. Po drugie, szukamy domów niewychodzących. Przeznaczamy na te koty naprawdę dużo pieniędzy, żeby je wyleczyć z chorób, które załapały mieszkając na zewnątrz i nie chcemy tego zaprzepaścić. Są to spore koszty i wysiłek, aby wyleczyć takiego kociaka. Nie robimy tego po to, aby kot zaraz znów trafił na ulicę, gdzie będzie miał kontakt z innymi, może chorymi kotami. Naszym warunkiem jest też osiatkowanie balkonu. 

Wiele osób błędnie myśli, że procedura adopcyjna to coś strasznego i rezygnują z adopcji kotów ze schronisk lub fundacji. Co to takiego, na czym polega ta owiana złą sławą procedura adopcyjna? 

Faktycznie, jest to proces, ale wychodzimy z założenia, że jeżeli ktoś jest osobą odpowiedzialną, to taki proces nie będzie mu straszny. U nas wygląda to tak, że wypełnia się ankietę – formularz online, który pozwala nam poznać preferencje i możliwości danej osoby. Jest też oczywiście miejsce na wpisanie na przykład imienia swojego kociego “wybrańca”, o ile już takowy się pojawia. Są to na początek takie podstawowe rzeczy, czyli czy kot będzie wychodził na zewnątrz, jaki mają ludzie stosunek do kastracji, czy mają już jakieś zwierzęta. To ostatnie też jest dość istotne, bo nie wszystkie koty nadają się do domów, gdzie już przebywa jakiś zwierzak. Staramy się jak najlepiej dopasować kota do jego przyszłego domu. Potem następuje wizyta przedadopcyjna, głównie po to, aby sprawdzić warunki mieszkaniowe, na przykład czy jest osiatkowany balkon. Część osób nie zdaje sobie sprawy z tego, że niektóre rośliny doniczkowe są trujące dla kotów, więc to również jest istotne. Jeśli spędzamy z kotem dłuższy czas, dbamy o niego, to mimo wszystko chcemy poznać bliżej osobę, która chciałaby tego kota adoptować. Chcemy mieć pewność, że kot w nowym domu będzie kochany. 

Czy często zdarza Wam się odmawiać wydania kota do adopcji? Jeśli tak, to jakie to są sytuacje? 

Są to sytuacje, gdy widać, że dana osoba podchodzi do kota bardzo przedmiotowo. Jeżeli będzie chciał rozmnażać tego kota, kiedy to jest jedyny jego cel. Gdy nie pozbędzie się trujących kwiatów dla bezpieczeństwa kota albo chce kota wypuszczać, bo wychodzi z założenia, że “kotek jest po to, by łapać myszki”. Jest to sprawa bardzo indywidualna. Jeżeli wiemy, że kot nie radzi sobie w kontakcie z dziećmi, to nie oddamy go do takowego domu. 

Czy zdarzyło się, aby kot wrócił z adopcji? 

Zdarzało się, ale są to bardzo nieliczne przypadki. Dzięki naszemu podejściu i całym procesie przedadopcyjnym, rzadko są takie sytuacje. 

Wiem, że ogromnie staracie się o domy tymczasowe dla swoich podopiecznych. Na czym polega taki dom?

Jest to podarowanie kotu ogromnej ilości miłości i ciepła. Bardzo dużo kotów, które mamy w placówce, jest jeszcze wycofanych, boją się człowieka i innych zwierząt, co spowalnia proces ich socjalizacji. Dom tymczasowy daje kotu możliwość przyzwyczajenia się do człowieka, który daje mu jedzenie, swoją uwagę i czas. Jeżeli dany dom tymczasowy nie jest w stanie finansowo zapewnić kotu karmy czy żwirku, to nasza w tym głowa, aby o to zadbać. Bycie domem tymczasowym jest wspaniałą rzeczą. Cudownie patrzeć, jak te koty się otwierają przed człowiekiem. Bardzo często zdarza się tak, że kociaki już z domów tymczasowych nie wracają, bo dom tymczasowy staje się ich domem stałym. Jestem tego idealnym przykładem. W niektórych kotach po prostu nie da się nie zakochać.

Czego – prócz domów stałych i tymczasowych – Koci Zakątek potrzebuje najbardziej? 

Potrzebujemy kierowców – kogoś, kto będzie mógł te koty zawieźć do weterynarza. Nie każdy wolontariusz ma prawo jazdy, a jeszcze gorzej jest z autem. Są osoby, które mają prawo jazdy, ale nie posiadają samochodu. Nie mamy własnego auta, środka transportu, a kotów w kolejce do weterynarza jest mnóstwo. Z takich oczywistych rzeczy potrzebujemy oczywiście karmy, żwirku. Bardzo dużo środków przeznaczamy na leczenie kotów, więc są potrzebne darowizny, aby było za co leczyć te biedne kociaki. Przykładowo, trafiła do nas taka przekochana Łapka – Łapka nie ma łapki, ale jest cudownym kotem, radzi sobie doskonale. Miała amputowaną jedną łapę. Koszty duże, wszystkie zabiegi, które ona miała i całe leczenie, kosztowały nas trzy tysiące złotych. Czy było warto? Myślę, że jak najbardziej. Łapka jest naprawdę wspaniała, ma bardzo dużo energii, chęci do walki. W domu tymczasowym radzi sobie świetnie, już wskakuje na łóżko. Całą sobą lgnie do człowieka i oczekuje kontaktu, bardzo szybko przyzwyczaiła się do swojego domu tymczasowego. 

Jakie wymogi należy spełnić, aby zostać wolontariuszem w Fundacji? 

Mieć chęci i czas, dla każdego znajdzie się jakieś zajęcie. Przyda się też trochę cierpliwości, bo wiele kotów wymaga czasu, aby się otworzyły. Wolontariusze na początku często mają pewne obawy, trochę się boją, ale to wszystko przechodzi z czasem, nabiera się pewności siebie. 

Na koniec – kot, którego historia najbardziej zapadła Ci w pamięci i sercu, opowiesz o nim? 

Myślę, że w moim przypadku będzie to Łapka. Skradła moje serce. Łapka została uratowana przez starszą Panią, która znalazła ją w wiosce, gdzie pojawiała się już jakiś czas. Większość mieszkańców zarzekała się, że nigdy Łapki nie widziała, nie kojarzą jej. Okazało się, że Łapka ma martwicę łapy, łapa do amputacji. Zabieg drogi, ale przeszła go bezinwazyjnie i jest teraz kochanym kotem, który szuka domu stałego. Łapka zostanie moją ulubienicą jeszcze na długo.

***

Pomoc na wagę złota

Po tej rozmowie nie ulega wątpliwości, że każda pomoc ogromnie się liczy. Do Fundacji trafia mnóstwo kotów, niejednokrotnie w kiepskim stanie, wymagające leczenia i rehabilitacji. Jeśli możesz – pomóż. Nie wszystkim sytuacja finansowa pozwala na to, aby przekazać Fundacji pomoc w postaci pieniężnej i jak najbardziej to rozumiem. Być może mieszkasz jednak gdzieś w okolicy i możesz przyjść na dyżur, pomóc przy sprzątaniu klatek i pomieszczeń z kotami? Masz trochę wolnego czasu, aby poogłaszać koty w internecie? Możesz też udostępnić ten post, aby dotarł do jak największej grupy ludzi – niech koty z „Kociego Zakątka” nie będą anonimowe!

Instagram dla Bezdomniaków

Postanowiłam zacząć działać na szerszą skalę i założyłam Instagram, gdzie udostępniam zdjęcia mojego autorstwa psów i kotów z różnych placówek. Znajdziecie tam zdjęcia z „Kociego Zakątka”, schroniska w Zielonej Górze i przytuliska dla psów w Krobi, a lista miejsc, które chcę w tym roku odwiedzić, jest jeszcze długa. Zapraszam serdecznie, będzie mi bardzo miło, jeśli zostawicie ślad po sobie, a co ważniejsze, pomożecie w rozreklamowaniu Polskich bezdomniaków – fotografka.bezdomniakow. Koniecznie odwiedźcie również stronę Fundacji „Koci Zakątek”.

Posts created 16

4 thoughts on “Wywiad z wolontariuszką Fundacji „Koci Zakątek” we Wrocławiu

  1. Pięknie, że tak dbacie o niechciane kociaki. Ja również chętnie wszytskie je bym przyjęła. Jednak mam już swoje 3 i niestety więcej nie mogę. Ja jaestem ciekawa jaką karmę podaje kociakom? Szukam czegoś dobrej jakości sporo osób polecało mi https://rawpaleo.eu/pl/ co sądzicie ??

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

Related Posts

Begin typing your search term above and press enter to search. Press ESC to cancel.