Niezwykła wizyta w Zielonogórskim schronisku

Pewnej styczniowej niedzieli, niemal o świcie, wraz z moim chłopakiem wyruszyliśmy do schroniska w Zielonej Górze. Chcieliśmy poznać czworonogi oczekujące na dom, zrobić im zdjęcia, przywieźć dary i w miarę możliwości wziąć na spacer jakiegoś pieska. Jednakże, to nie miał być zwyczajny dzień w schronisku…

Kundelki są wśród nas

Za lasami, za górami, w Laponii, żyje sobie pewna wyjątkowa kobieta o imieniu Agnieszka. Mieszka razem ze swoim partnerem Konradem i jedenastoma zwierzętami w przytulnym Czerwonym Domku. Tam dzieje się nic i to jest terapeutyczne.

Aga ma w sobie ogromne pokłady miłości. Przelewa je na bezdomne, skrzywdzone zwierzęta. Bocca, Teo, Wkropki, Wpaski, Ugla, Kanel, Tesla, Aliú, Heban, a od niedawna również Bezogonka i Bezuszka, to uratowane przez nią czworonogi. Wszystkie zaznały niesprawiedliwości ze strony człowieka. Czerwony Domek jest schronieniem dla tych, którzy są w potrzebie.

Agnieszka ma również konto na Instagramie. Potrafi wykorzystać je w bardzo szlachetny sposób – pomagając. Często udostępnia zwierzaki, które potrzebują domu i pokazuje życie z czworonogami po przejściach. Któregoś dnia Aga dowiedziała się, że schronisko w Zielonej Górze zbiera pieniądze na remont. Od tego się zaczęło.

Kliknij, aby przenieść się na stronę 🙂

Od kundelka dla kundelków

Lawina ruszyła! Aga stwierdziła, że nie może tak tego zostawić i musi pomóc doprowadzić zbiórkę na 500 tysięcy złotych do końca. Poinformowała swoich obserwatorów o rzekomej zbiórce, ale to było za mało. Agnieszka w krótkim czasie zorganizowała kilkuset (!) sponsorów, którzy zafundowali nagrody. Można było je zdobyć drogą (nie)losowania, po wpłaceniu określonej kwoty na zbiórkę. Wkrótce pojawiło się światełko w tunelu, pieniędzy przybywało, a wizja remontu była coraz realniejsza. Na tym jednak Aga nie poprzestała. Wraz z Konradem zasponsorowali nagrodę, którą były odwiedziny Czerwonego Domku w Laponii – zapewnienie transportu, noclegu, a także oprowadzenie po miasteczku. I wiecie co? Udało się zebrać całą kwotę! Kilka tysięcy osób dołożyło do tego swoją cegiełkę. Nie byłoby to jednak możliwe w tak krótkim czasie, gdyby nie zaangażowanie Agnieszki. Oprócz pomocy Zielonogórskim bezdomniakom, Agnieszka pokazała jaką internet ma moc i w jaki sposób można go dobrze wykorzystać. Pomagać da się z każdej odległości, nawet mieszkając za granicą.

Cel: spotkanie

Tego dnia Aga miała pojawić się w Zielonej Górze, aby wraz z całą ekipą schroniska i częścią swoich obserwatorów świętować powodzenie zbiórki. Był tort w kształcie pieska (wegański), przekąski, napoje i cudowna atmosfera. Osób przyjechało mniej, niż się spodziewałam, ale dzięki temu było kameralnie.

Najpierw oprowadzono nas po budynkach, w których mieszkają kotki – szare, rude, czasem białe, ale najczęściej czarne i łaciate. Każdy miał inne spojrzenie, lecz nawet, gdy ciało milczało, oczy mówiły wyraźnie: zabierz mnie stąd, chcę do domu. Choć niektóre z tych kotów nawet nie znają znaczenia słowa „dom”. Dzikuski wciśnięte w kąt, byle ochronić się przed człowiekiem, który wcześniej nie kojarzył się z niczym dobrym i wręcz przeciwnie, kotki łaszące się do wszystkich i wyciągające łapki zza krat. Czym zasłużyły na taki los?

Potem przyszedł czas na pieski. Małe, duże, dorosłe, młode, kudłate i krótkowłose – do wyboru, do koloru! Większość skakała, szczekała albo piszczała za kratami, ale były też takie pieski, które straciły nadzieję. Nie wychodziły z budy, nie machały na nasz widok ogonami, one już zrezygnowały. To właśnie na ich widok najbardziej pękło mi serce.

Kiedy już poznaliśmy schroniskowe zwierzaki, chętni mogli zabrać pieska na spacer do lasu. My byliśmy na spacerze dwa razy. Z cudowną Iskierką, która kilka dni temu powędrowała do nowego domku, co ogromnie mnie cieszy i z Widłakiem, który spędza już w schronisku piąty rok. Widłak jest psem, który zdecydowanie zyskuje przy bliższym poznaniu. Na placu szczekał widząc inne psy, ale kiedy wyszliśmy poza teren schroniska, zmienił się o sto osiemdziesiąt stopni. Z początku nieco ciągnął, ale nic dziwnego – wszak był na wymarzonym spacerze, jednej z niewielu rozrywek w schroniskowej rzeczywistości. Wkrótce jednak uspokoił się i szedł spokojnie z noskiem przy ziemi. Nie łaknął specjalnie kontaktu z człowiekiem, ale przecież wokół było tyle nowych zapachów! Widłak byłby cudownym towarzyszem dla rodziny, która nie będzie miała względem psa wielkich oczekiwań, ale która pragnie zyskać prawdziwego przyjaciela na jeszcze długie lata (bowiem Widłak ma dopiero około 5 lat). Minęło już kilka tygodni, ale nadal codziennie myślę o tym absolutnie wyjątkowym piesku. Więcej o Widłaku możecie przeczytać na stronie schroniska.

Po spacerach ponownie zebraliśmy się w pomieszczeniu, gdzie odbywała się „impreza” – kociarni. Agnieszka po raz kolejny ogromnie nas zaskoczyła i… przyszykowała prezenty! Nie dość, że pomogła tylu czworonożnym istotom, pomyślała jeszcze o nas, obserwatorach, których w większości nie znała. Tym przemiłym gestem jeszcze bardziej utwierdziła mnie w przekonaniu, jak cudowną jest osobą.

Popołudnie upłynęło w przyjemnej atmosferze, rozmowach o psiakach, kociakach i takich zupełnie ze zwierzętami niezwiązanych również. Bawiliśmy się z kotkami, a na koniec obiecaliśmy, że spotkamy się w tym samym składzie na otwarciu „nowego” schroniska, po remoncie.

Remont pilnie potrzebny

Chciałabym napisać, że schronisko czeka teraz świetlana przyszłość, a wszystkie zmartwienia związane z kosztami remontu mogą pójść w niepamięć. Niestety, zebrane podczas zbiórki pieniądze nie pokryją całej kwoty remontu. Zmienić trzeba niemal wszystko: od kojców dla psów, po lecznicę i budynki gospodarcze. Projekt schroniska zapowiada się obiecująco, ale na rezultaty musimy jeszcze trochę zaczekać. Mimo, że udało się zebrać pięćset tysięcy złotych, zbiórka trwa nadal. Liczy się każda suma, najmniejszy grosz ma wielkie znaczenie. Jeśli możesz pomóc, zostawiam odnośnik do zbiórki.

Schronisko jest w fatalnym stanie. Udało się już naprawić kilka rzeczy, ale to w dalszym ciągu za mało. Pracownicy schroniska to wspaniałe, ciepłe osoby, które zrobiłyby wszystko, aby uchylić nieba tym zwierzętom, ale niestety, bez odpowiedniego sprzętu i warunków nie są w stanie zrobić wszystkiego. Tu potrzebna jest realna pomoc. Zresztą, zobaczcie sami.

Kundelki rządzą!

Nie będzie przesadą, jeśli napiszę, że był to jeden z najbardziej wyjątkowych i magicznych dni w moim życiu. Z jednej strony byłam zdołowana – tyle zwierzęcych istot, które krzyczą w milczeniu, zniszczonych przez ludzką bezduszność. Z drugiej, poznałam mnóstwo cudownych osób, które utwierdziły mnie w przekonaniu, że są dobrzy ludzie na tym świecie. Istnieją osoby, które myślą dokładnie tak jak ja! Ostatnimi czasy czułam się w swoich celach nieco osamotniona, a to spotkanie mnie podbudowało i dodało skrzydeł. To zdecydowanie nie była moja ostatnia wizyta w Zielonogórskim schronisku. Mimo dzielącej nas odległości, wrócę tam jeszcze i to nie raz!

Bardzo chciałabym realnie pomagać zwierzętom w potrzebie. Wiem, że zdjęcia mają dużą moc. Bardzo często ktoś widzi zdjęcie psa lub kota na przykład na portalu społecznościowym i przepada! Znam wiele takich historii. Dlatego postanowiłam poodwiedzać okoliczne schroniska i sfotografować zwierzaki do adopcji. Na razie czekam na nieco bardziej sprzyjające warunki atmosferyczne, ale listę schronisk mam już przygotowaną. Przynajmniej w taki sposób mogę pomóc. Pragnę też, aby zapieczętowaniem wizyty w każdym schronisku był post na blogu. Czy mi się uda? Zobaczymy. Chcę, aby bezdomne czworonogi przestały być niewidzialne. Niech usłyszy o nich świat. Wszystkie mają takie samo prawo do szczęśliwego życia. Schroniskowe mury nigdy nie zastąpią im prawdziwego domu.

Adoptując jednego psa nie zmienisz świata, ale cały świat zmieni się dla tego psa.

Na koniec, pragnę podziękować całej ekipie schroniska, pracownikom i wolontariuszom. Robicie coś wspaniałego, staracie się stworzyć tym zwierzętom namiastkę domu. Mimo tylu przeciwności losu, nadal stawiacie czoła przeszkodom i idziecie dalej, dla nich. Dla tych wszystkich bezbronnych istot. Jesteście cudowni i nigdy nie przestawajcie w siebie wierzyć.

Agnieszko, Tobie już dziękowałam, ale chciałabym zrobić to również tutaj. Jesteś wyjątkową osobą o wielkim sercu. To, co zrobiłaś, nie mieści się w głowie, jest niesamowite! Gdyby nie zdarzyło się naprawdę, uważałabym to za coś abstrakcyjnego. Schronisko ma szansę stanąć na nogi, w dużej mierze dzięki Tobie i Konradowi. Jesteście wielcy.

Przed powrotem do Szwecji Agnieszka adoptowała z Zielonogórskiego schroniska dwa kotki – Bezuszka (Panda) i Bezogonka (Bob). Teraz już wiem, że anioły (kundelki) naprawdę są wśród nas.

Posts created 16

One thought on “Niezwykła wizyta w Zielonogórskim schronisku

  1. Co za opis tego dnia! Super że to uwiecznilas, tam było tyle emocji, tyle się działo że ja sama czytając to miałam takie „a faktycznie! To też się wydarzyło!”. To było spotkanie które mnie absolutnie rozkochało w spotkanych ludziach – bo że w zwierzętach to wiadomo (pozdro Panda i Bob). Był to dla mnie zaszczyt poznać cała ekipę schroniska ale też właśnie kilku z Was, których dotychczas znałam tylko z rozmów na instagramie. Jestem pewna że razem zrobimy jeszcze duuuużo dobrego. Nie mogę się doczekać prac remontowych i tego jak warunki dla zwierząt się poprawia. Zrobiłaś piękne zdjęcia! Mówię wiec: do zobaczenia Asiu ♥️ Do zobaczenia wszyscy!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

Related Posts

Begin typing your search term above and press enter to search. Press ESC to cancel.