O mojej przygodzie z fotografią opowiadałam już niejednokrotnie. Pierwszy raz, na bardzo starym blogu, drugi raz na jego następcy, czyli Tosiowych zapiskach. Jednakże, nie da się ukryć, że perspektywa z czasem bardzo się zmienia, a moje podejście do fotografii jest w zupełnie innym miejscu, niż było wówczas. Na tym blogu również nie mogło zabraknąć postu na ten temat.
Pierwsze koty (psy) za płoty
Ludzie czasami pytają, od kiedy interesuję się fotografią. Zwykle odpowiadam, że… od zawsze. No, może nie tak całkiem, ale gdy pierwszy raz chwyciłam aparat w dłonie, miałam około dziewięciu lat. Był to malutki Pentax należący do mojej mamy, zwykła cyfróweczka (zdrobnienie nieprzypadkowe) z zepsutą opcją przybliżania. Moją pierwszą modelką była Tara – owczarek niemiecki. Pamiętam, że była zima, wszędzie leżał śnieg, a ja, dość nieudolnie, starałam się zrobić Tarze najpiękniejsze zdjęcia, jakie wówczas potrafiłam. Dziś się z tego śmieję, ale wtedy naprawdę byłam dumna! Od tego dnia aparat towarzyszył mi niemal wszędzie. Był malutki, więc mieścił się nawet w kieszeni. Robiłam zdjęcia rodzinie i znajomym, którzy często mieli dosyć tego, że biegam wokół nich z aparatem albo strzelam fleszem prosto w oczy, ale dzielnie nie dawali tego po sobie poznać. Nie miałam jeszcze telefonu z aparatem, więc Pentax był moim jednym narzędziem do fotografowania. Dzieliłam z nim życie przez prawie pięć lat. Posiadam go do dziś, tak z sentymentu. I uwaga… nadal działa!

Przyjaciel Pies i pierwsze blogi
Należę do osób, które jak się w coś angażują, to tak na sto procent. Nie potrzebowałam wiele czasu, aby stwierdzić, że nie chcę moich „pięknych” zdjęć zostawiać tylko dla siebie 😀 Byłam wówczas czytelniczką czasopisma Przyjaciel Pies (za którym swoją drogą bardzo tęsknię) i wysyłałam bardzo często moje zdjęcia na konkursy fotograficzne albo do oceny (była taka rubryczka z ocenami zdjęć czytelników). Nigdy nic nie wygrałam, ale samo pojawienie się mojego zdjęcia w gazecie było czymś WOW! Byłam z siebie ogromnie dumna. Nie zwlekałam też z założeniem pierwszego bloga – miałam dziesięć lat, gdy otworzyłam bloga na wp, który już niestety nie istnieje, niedługo potem przeszłam na blogspota i tam miałam dwa blogi, aż postanowiłam przenieść się na swoją własną witrynę.


Nowe perspektywy
Rodzice widzieli, że ta moja zajawka fotografią nie jest chwilowa i w wieku 14-nastu lat doczekałam się pierwszej lustrzanki, Nikona D5200 i kitowego obiektywu Nikkora 18-105. To był dla mnie krok milowy – przeniesienie się z cyfrówki na lustrzankę. Wtedy jeszcze nie wiedziałam, jak za kilka lat ten aparat zacznie mnie ograniczać. Byłam nim zafascynowana i na tamten moment w zupełności mi wystarczał. Bardzo długo, bo kilka lat, posługiwałam się wyłącznie tym zestawem. Wyciągałam z tego obiektywu wszystko, co tylko się dało. Wtedy miałam już Tosię i to ona stała się moją główną modelką, aparat towarzyszył nam na prawie każdym spacerze.

Fotograficzne eksperymenty
Wtedy traktowałam to jako zabawę, a dziś widzę, jak wysoko stawiałam poprzeczkę. Za wszelką cenę chciałam uchwycić Tosię w ruchu – rzucałam jej piłkę (bo Tosia to fanka piłek po dziś dzień) i robiłam zdjęcia. I tak w kółko, na co drugim spacerku. Kiedy udawało mi się uchwycić Tosię ostrą w ruchu, skakałam z radości i pękałam z dumy. Fotografowałam psy znajomych, które łapały frisbee albo biegały agility, robiłam zdjęcia ruchliwym szczeniaczkom. Dziś uważam, że moje zdjęcia z tamtego okresu były kiepskie, ale wtedy tego nie zauważałam. Wiedziałam jednak, że chcę robić lepsze zdjęcia i doskonaliłam się w tym kierunku. Aż wstyd przyznać, ale mega długo fotografowałam na automacie, bojąc się tego owianego złą sławą trybu manualnego. Gdy w końcu się przekonałam, żałowałam, że zwlekałam z tym tak długo i do automatu już nigdy nie powróciłam. Dziś czuję, że tak miało być, to było zapisane w tej mojej fotograficznej przygodzie, która zaprowadziła mnie… na końcu dowiecie się, gdzie. Długo uczyłam się sama, bez żadnych kursów i szkoleń.


Szkoła fotograficzna
Jeśli śledzicie mojego bloga albo znacie mnie osobiście, to wiecie, że z zawodu jestem technikiem weterynarii. Przez okres technikum bardzo zaniedbałam fotografię, bo zwyczajnie nie miałam na nią czasu i siły. Jednak fotografia nadal pozostała w moim sercu, nie chciałam z niej rezygnować, wręcz przeciwnie – poczułam, że to jest moja droga. Zaraz po skończeniu technikum weterynaryjnego zapisałam się do policealnej szkoły fotograficznej. To był strzał w dziesiątkę! Wtedy mój fotograficzny plecak był już nieco lepiej wyposażony, bo oprócz kitu miałam też Nikkora 85 i 35. W szkole fotograficznej w TEBie nauczyłam się mnóstwa rzeczy – od pracy w studio, pracy z modelem/modelką, po zupełnie abstrakcyjne spojrzenie na zdjęcia, otoczenie, świat. Fotografia stała się dla mnie czymś zupełnie nowym. Ogromnie cieszę się, że wybrałam tę szkołę. Poniżej dwa zdjęcia Tosi i Nutki, wykonane na poczet jednego z zadań domowych.


Dalsza edukacja
Skończyłam szkołę fotograficzną i stwierdziłam, że to nie może być koniec. Zapisałam się na kurs fotografii dziecięcej oraz kurs obróbki w lightroomie u Basiolandii, oba kursy ukończyłam (a wierzcie na słowo, były wymagające). W planach mam jeszcze sporo kursów i nauki, bo wiem, że mogę być lepsza w tym, co robię. W moich zdjęciach nadal widzę niedoskonałości, ale teraz wiem, do czego dążę i co pragnę osiągnąć. Operuję już lepszym sprzętem – po Nikonie D5200 kupiłam Nikona Z50, a aktualnie fotografuję Nikonem Z6II. Przesiadka z lustrzanki na bezlusterkowiec okazała się wielkim krokiem milowym, ale dziś uważam, że była to doskonała decyzja. Nie sprzęt czyni fotografa, ale gdy czuję, że dany sprzęt mnie ogranicza, staram się zadziałać w tym kierunku. Całą szkołę fotograficzną działałam na Nikonie D5200 i dałam radę 😀


Studio fotograficzne
W grudniu 2021 roku doczekałam się swojego własnego studia fotograficznego. Choć nie wierzyłam, że to możliwe, udało się! Wspólnymi siłami przerobiliśmy stary magazyn na studio zdjęciowe. Nie jest ogromne i nie dysponuję jeszcze oszałamiającym sprzętem, ale zrobiłam tam mnóstwo sesji, do których mam ogromny sentyment i na których uczyłam się fotografowania w studiu (bo, jak się okazało, moja wiedza na ten temat nie była zbyt duża). Minął niecały rok, a moje studio rozwija się, dokupuję nowe tła, akcesoria, aktualnie trwają sesje świąteczne. Z przyjemnością zapraszam do studia pieski i kotki – w zeszłym roku na sesji świątecznej odwiedziła mnie dziewczynka ze swoim psem i kotem, w tym roku miałam okazję gościć szczeniaczki rasy tosa. Po drodze fotografowałam też pieski (nie tylko moje) w plenerze.

Schroniska i fundacje prozwierzęce
Czułam, że moją pasję chciałabym przekłuć w coś dobrego. Napisała do mnie pewna osoba, z pytaniem, czy sfotografuję kotki z Fundacji Koci Zakątek (o której niejednokrotnie mogliście przeczytać na blogu). Długo się nie zastanawiałam 🙂 I tak, cyklicznie, udaje mi się odwiedzać Fundację i robić zdjęcia kociakom przebywającym w placówce, jak i domach tymczasowych. W tym roku odwiedziłam również schronisko w Zielonej Górze i przytulisko dla psów w Krobi. Na tym nie kończę i mam już listę miejsc, które zamierzam odwiedzić w przyszłym roku.


Zawód – fotografka
Dziś na pytanie, czym się zajmuję, odpowiadam, że jestem fotografką. To właśnie nią się czuję. W sierpniu tego roku zarejestrowałam moją działalność i od tego czasu działam pod nazwą Art Foto. Moja firma jest połączeniem fotografii i scrapbookingu – tworzę kartki okolicznościowe, albumy, exploding boxy. Czyli… jestem też rękodzielniczką. Tymi dwoma określeniami z dumą siebie opisuję. Brnę do przodu, nie spoczywam na laurach, cały czas się uczę. Fotografuję ludzi i zwierzęta, w studio, plenerze, na imprezach okolicznościowych. Kto by pomyślał, że spontaniczne sfotografowanie psa w wieku kilku lat zaprowadzi mnie do tego miejsca, prawda? Nie byłoby to jednak możliwe, gdyby nie grono osób, które stanęło na mojej drodze i pomogło w wielu kwestiach. Rodzice, nauczyciele, przyjaciele, chłopak. Wiem, że sama nie zaszłabym tak daleko i jestem na maxa wdzięczna. Przyznaję, że szykując materiały do tego postu, zakręciła mi się łezka w oku. Przez te wszystkie lata moja fotograficzna droga miała wzloty i upadki, raz bywało lepiej, innym razem gorzej, ale dotarłam tu gdzie jestem i czuję się z tego powodu dumna. A Ty, również pasjonujesz się fotografią? Jeśli tak, koniecznie opowiedz mi o tym w komentarzu albo formularzu w zakładce „kontakt”, jestem mega ciekawa!


Piękne pieski zapewne dba Pani o ich rozwój w odpowiedni sposób. Ja od jakiegoś czasu testuję różne przekąski fajne są te https://mrbandit.pl skład mają bardzo dobry dodatkowo mój piesek je uwielbia, a on jest bardzo wybredny.