Zdarza się czasem, że pytacie mnie o sprzęt, którym fotografuję. Nic w tym dziwnego, sama przed zakupem aparatu robiłam podobny research. W tym wpisie opowiem o moich aparatach i obiektywach. Jeśli wyrazicie taką chęć – w kolejnych postach napiszę o wyposażeniu studia i innych akcesoriach fotograficznych, których używam.
Aparaty
Moja historia z fotografią rozpoczęła się w momencie, gdy postanowiłam zrobić zdjęcia mojemu psu. Jedynym aparatem, który wówczas znajdował się w naszym domu, był malutki Pentax. Nie miałam wtedy jeszcze telefonu, a nawet jeśli, to w tamtych czasach komórki z kamerką dopiero wchodziły na rynek. Przygoda z Pentaxem trwała około pięciu lat, aż do mojego czternastego roku życia, gdy wreszcie otrzymałam upragnioną lustrzankę, która służyła mi potem jeszcze długie lata.
Nikon D5200



W 2014 roku powyższy Nikon był na rynku jeszcze całkiem fajnym, wielofunkcyjnym aparatem. Jednak ja, zafascynowana ilością pokręteł i guziczków na body, długo nie potrafiłam wykorzystać jego potencjału i przez kilka lat fotografowałam tylko w trybie automatycznym, czego dzisiaj bardzo żałuję. Bałam się tego magicznego napisu przy pokrętle „M” (tryb manualny), nie ogarniałam ekspozycji.
Razem z Nikonem kupiłam kitowy obiektyw Nikkor 18-105 f/3.5-5.6. Obiektyw był ciemny i nieszczególnie nadawał się do fotografowania zwierząt, ja jednak uparłam się i postanowiłam nie poddawać. W tamtym momencie o lepszym obiektywie mogłam tylko pomarzyć, więc zadowoliłam się tym, co miałam.
Nikon D5200 służył mi dzielnie do sierpnia 2021 roku, czyli 7 (!) lat. Zrobiłam nim miliony zdjęć, jeździł ze mną niemal wszędzie i naprawdę wiele przeżył. Jednak po tylu latach zaczęłam odczuwać ograniczenia tego body, które były coraz bardziej wyczuwalne i postanowiłam kupić coś nowego.



Nikon Z50 + adapter FTZ


Kiedy kupowałam pierwszy aparat, niewiele wiedziałam. Dlaczego wybrałam Nikona? Głównie dlatego, że większość moich znajomych, którzy posiadali aparaty, mieli je właśnie tej marki i często miałam okazję z Nikonów korzystać. Chyba nawet nie znałam osoby, która używałaby aparatu innej firmy. Zatem wybór był prosty – natychmiast padło na Nikona i dziś uważam, że była to właściwa decyzja. Nikonom pozostanę wierna chyba już do końca.
Nie mogło być inaczej, latem 2021 roku zaczęłam się rozglądać za nowym Nikonem. W sumie mój wybór marki pokierowany był również tym, że posiadałam obiektywy z Nikkora (bo wówczas miałam ich już więcej niż tylko kit, ale o tym za chwilkę). Pewien model wpadł mi w oko, jednak był zdecydowanie za drogi jak na mój budżet. Postanowiłam kupić ciut tańszy aparat, który jednak spełnił prawie wszystkie moje oczekiwania (brakuje mi w nim tylko slotu na dwie karty pamięci). Tym razem padło na coś zupełnie nowego: bezlusterkowca.


Ze względu na fakt posiadania obiektywów do lustrzanki, dokupiłam jeszcze przejściówkę FTZ, o której nie będę się rozpisywać.
Przejście z lustrzanki na bezlustro przebiegło mi wyjątkowo łatwo, głównie dlatego, że ogromnie cieszyła mnie taka ilość nowych możliwości. Już od wielu lat fotografowałam w manualu (tak, w końcu się odważyłam!), więc w tej kwestii nic się nie zmieniło, ale… podgląd na żywo, dotykowy ekran, wykrywanie oka! Mimo braku pełnej klatki, dziś uważam, że ten Nikon był strzałem w dziesiątkę. Okazało się, że w połączeniu z moimi obiektywami, o których zaraz opowiem, potrafi zdziałać cuda.
To był czas, gdy już na dobre wsiąknęłam również w fotografię ludzi (wcześniej były to tylko zwierzątka i ewentualne cykanie na rodzinnych imprezach). Byłam świeżo po rocznej szkole fotograficznej, pełna entuzjazmu i motywacji do działania. Jako, iż nie jest to blog poświęcony ludziom, nie będę zbyt wiele o tym pisać, ale serdecznie zapraszam was na moje fotograficzne strony: Instagram i Facebook, gdzie możecie obejrzeć zdjęcia mojego autorstwa.
Wracając do wspomnianego Nikona, funkcja wykrywania oka okazała się zbawienna w pracy ze zwierzętami (nie tylko psami). Wcześniej mega ciężko było mi uchwycić zwierzę w ruchu, tak, aby nie było ono rozmazane. Funkcja podglądu na żywo okazała się jeszcze lepsza i przydatniejsza, niż podejrzewałam. Jednym zdaniem: ten aparat zdecydowanie podniósł poziom mojej fotografii o jeden albo dwa wyżej.


Obiektywy
Tak jak wspominałam wcześniej, z Nikkorem 18-105 pracowałam wiele lat. Raz bywało lepiej, innym razem gorzej, czasami mnie frustrował, ale jednak stanowiliśmy zgrany team. Dziś mogę z czystym sumieniem rzec, że wycisnęłam z tego obiektywu wszystko, co tylko się dało.
Nikkor 18-105 f/3.5-5.6

Czy da się przeżyć pięć lat z kitowym obiektywem i raz po raz zrobić naprawdę przyzwoite zdjęcia? Jestem żywym przykładem na to, że tak. Wówczas nie widziałam innej opcji: albo ten obiektyw, albo żaden. Jasne, super byłoby już na starcie mieć jasny obiektyw, taki ze światłem (przynajmniej!) 2.8, ale życie to nie bajka. Moja wiedza na tamten moment była minimalna – mam aparat, mam obiektyw, a przysłona? Nie wiedziałam właściwie, co to takiego…
Zaczynałam od zera, więc nie przeszkadzały mi mankamenty tego obiektywu, gdyż nigdy nie miałam okazji fotografować niczym lepszym. Ba! Ja byłam tym moim Nikkorem zachwycona i do dziś posiadam go w swojej mini kolekcji, bardziej jako zabytek i z sentymentu, ale jest (czasami przydaje się jako rekwizyt do sesji zdjęciowych 😉).
Jeśli też zaczynasz z kitowym obiektywem, głowa do góry! Z nim naprawdę można się wiele nauczyć i choć zdjęcia w ciemnych pomieszczeniach wychodzą kiepskie, a tło jak na złość nie chce się ładnie rozmazać, to za ileś lat z łezką w oku będziesz wspominał/a te pierwsze, lepsze lub gorsze, doświadczenia. Wszak nie sprzęt czyni fotografa!



Nikkor 85 1.8g

Po tych kilku latach zaczęłam dobitnie odczuwać to, jak kitowy obiektyw mnie ogranicza. Widziałam zdjęcia w głowie, ale nie byłam w stanie przekształcić ich w rzeczywistość, bo obiektyw zwyczajnie nie miał takich możliwości. To właśnie w tym momencie postanowiłam zbadać rynek i dowiedzieć się, jakim obiektywem fotografują osoby, których zdjęcia podziwiam. Może to śmieszne, ale zaczęłam wypisywać do wielu osób na social mediach z pytaniem, jakie posiadają obiektywy. Przy kilku osobach przewinęła się 85. Zrobiłam szybki research na grupach fotograficznych, obejrzałam jakiś filmik i decyzja była prosta: odnalazłam TEN obiektyw.


Na początku, kiedy chwyciłam aparat z osiemdziesiątką piątką w dłonie, przestraszyłam się tak dużego przybliżenia. Owszem, przy poprzednim obiektywie mogło być ono jeszcze większe, ale mogłam tym manipulować. Nigdy nie pracowałam z obiektywami stałoogniskowymi, to był skok na głęboką wodę (dosłownie). Obawy okazały się jednak niepotrzebne, obiektyw rozkochał mnie w sobie i ta miłość trwa do dziś. Udało mi się nawet sfotografować jedną imprezę na sali tylko osiemdziesiątką piątką (ale więcej tego nie powtórzę 😂)!
Co prawda, nieczęsto używam tego obiektywu przy fotografii moich psów, ale jeżeli robię zdjęcia zwierzętom kogoś innego albo na wystawach/zawodach, obiektyw sprawdza się cudownie. Jest to zdecydowanie mój ulubiony obiektyw i używam go, kiedy tylko się da. To był strzał w dziesiątkę! Pracuje mi się z nim wyśmienicie i ani przez chwilę nie pożałowałam tego wyboru. Zresztą, spójrzcie sami na tę ostrość, na to rozmyte tło – no bajka!


Nikkor 35 1.8g

Mimo mojej bezwzględnej miłości do 85, brakowało mi czegoś z mniejszą ogniskową. Fotografia w ciasnym pomieszczeniu tym obiektywem bynajmniej nie należała do najprostszych. Rzadko kupuję droższy sprzęt jako używany, ale tym razem nadarzyła się okazja i krótko po rozpoczęciu szkoły fotograficznej, do mojej kolekcji dołączył Nikkor 35 1.8g. Okazał się być w świetnym stanie, niemal jak nowy, nie miał żadnych znaków użytkowania. To nie była miłość od pierwszego wejrzenia, bo wymagania po osiemdziesiątce piątce miałam duże, ale jednak wkrótce i trzydziestka piątka przekonała mnie do siebie. Aktualnie, do pracy w pomieszczeniach, studiu czy na imprezie używam wyłącznie jej.



Nikkor 35 okazał się idealny do fotografii psów. Nie muszę odchodzić daleko, mogę psy kontrolować i bez problemu wydawać im polecenia, a jednocześnie ogniskowa jest na tyle długa, że nie zmienia to perspektywy. Przyznaję, że aktualnie do fotografowania zwierząt częściej używam 35 i jeśli jesteś nastawiony/a typowo na tego typu zdjęcia, bardziej od osiemdziesiątki piątki polecam ten obiektyw. Pięknie rozmywa tło, cudownie ostrzy, jest mały i lekki, a jeśli chodzi o Nikona, to cena jest bardzo przystępna.


Nie sprzęt czyni fotografa
Pisałam już wcześniej, napiszę po raz kolejny. W Twoich rękach może znaleźć się najlepszy i najdroższy aparat świata, ale jeśli nie potrafisz wykorzystać jego potencjału, to takie same zdjęcie możesz wykonać telefonem. Najważniejsza jest wiedza, którą nabierzesz z czasem, nikt nie pstrykał zdjęć na okładkę Vogue od razu. Praktyka, praktyka i jeszcze raz praktyka. Ja wciąż uważam, że moje zdjęcia nie są najlepsze i stać mnie na więcej, ale porównując fotografie sprzed kilku lat, widzę ogromny progres. Złota zasada: sprzęt jest tylko narzędziem w twoich rękach. Kup nowy dopiero, gdy ten stary rzeczywiście zacznie cię ograniczać. To TY robisz zdjęcia, nie aparat.
W kolejnych wpisach z serii fotograficznej chciałabym pokazać resztę mojego sprzętu, a także opowiedzieć o tym, jak to się u mnie zaczęło (choć opowiadałam o tym na starym blogu, ale z biegiem lat zmienia się również perspektywa). Dajcie koniecznie znać w komentarzu, czy ten wpis okazał się być dla was pomocny 😀

